Cześć. Postarałam się, żeby rozdział pojawił się szybciej, dopóki mam ferie.
Miłego czytania x
*
- Oh cześć Asher – przywitałem go, próbując brzmieć
najzwyczajniej jak to tylko możliwe.
Pomachał mi ręką w odpowiedzi – Cześć – powiedział. Zawsze
czułem się niezręcznie przy Asherze. Czułem, że potrafi czytać mi w myślach i
wie, że jestem zakochany w Jo. Nie chcę wiedzieć, co zrobiłby, gdyby się
dowiedział.
- Możemy porozmawiać gdzieś, gdzie nie ma setek ludzi
otaczających nas? – powiedział, próbując rozluźnić atmosferę między nami,
śmiejąc się. To nie pomogło.
- Pewnie – odparłem i podążałem za Asherem, kiedy
wyprowadzał nas z tłumu. Wkrótce staliśmy w opustoszałym korytarzu. Oparłem się
o ścianę za sobą – Więc o co chodzi?
- Spędzałeś więcej czasu z Jo, prawda? – zapytał. Moja głowa
krzyczała. On wie! Cholera, on wie!
Powinieneś próbować ukryć to lepiej! On wie, że jesteś zakochany w Jo! Wie o
wszystkim!
- Um, tak –
odpowiedziałem, byłem zdenerwowany, ale w jakiś sposób poradziłem sobie, by mój
głos nie drżał. – Jako przyjaciele, oczywiście – dodałem. Czy wydawało się to
zbyt oczywiste?
- Czy mówiła Ci coś? – zapytał dziwacznie. Zmarszczyłem brwi
– Co masz na myśli?
- Jo nic mi nie mówi. Próbuję coś z niej wyciągnąć, ale nie
jest sobą. Nie mogę nic więcej się dowiedzieć…Chcę jej pomóc, ale ona tylko
dystansuje się ode mnie. Więc mówiła Ci coś?
- Nie mówiła – skłamałem. Zastanawiałem się jak dużo Jo
powiedziała Asherowi. Czy wiedział o jej depresji? Mówiła, że nikt inny nie
wie…Czy Asher się w to wlicza? Nie mogę nikomu powiedzieć. Chciałem być tym
jedynym, któremu powiedziała Jo.
Asher westchnął i przytaknął – Ok, wiesz coraz częściej jej
nie ma…czekaj chwilę – Asher się wyciszył, obserwowałem jak jego twarz zmienia
się z normalnej we wkurzoną. Spiorunował mnie wzrokiem – Czy Jo zdradza mnie z
Tobą? – burknął.
O Boże, powinienem był to przewidzieć. Jo i ja spędzaliśmy
dużo czasu razem. Nie wiedziałem nawet czy mówi Asherowi, że się spotykamy…
Natychmiastowo pokręciłem głową – Nie, oczywiście, że nie! –
spierałem się. – Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Przysięgam.
Mina Ashera złagodniała – Przepraszam – powiedział. –
Zdenerwowałem się przez moment. – wypuścił z siebie nerwowy śmiech. Brzmiało to
jak oddech, który trzymał w siebie, zmagając się by był to śmiech. – Mam
tendencję do martwienia się o to, że ktoś zabierze mi Jo…Kocham ją zbyt mocno,
by ją stracić.
Cieszyłem się, że Jo ma kogoś takiego jak Asher. Wydawał się
taki miły dla niej i wszystko czego chcę to tego, żeby była szczęśliwa. – W
porządku, czułbym to samo.
- Powinienem wrócić z powrotem do Jo. Pogadamy później
Niall. Przepraszam za to całe zamieszanie. – powiedział znowu.
- W porządku – odparłem, a Asher sobie poszedł, zostawiając
mnie stojącego w opuszczonym korytarzu. Wypuściłem z siebie oddech, nie
zdawałem sobie sprawy, że trzymam go w sobie. Obawiałem się, że Asher będzie na
mnie krzyczał lub mnie pobije. Chodzi o to, że…miałbym prawdopodobnie takie
same myśli, gdyby on był mną a ja nim.
W końcu wyszedłem z korytarza i wróciłem do głównego pokoju.
Skanowałem pokój w poszukiwaniu Louisa. Miałem spotkać się z nim przy drzwiach, ale Asher odwrócił moją
uwagę.
Przeszedłem przez tłum ludzi, parę osób zwróciło na mnie
uwagę, próbując dowiedzieć się kim jestem. Chciałem tylko znaleźć Louisa, nie
byłbym samotny na imprezie. Nie byłem w nastroju do rozmowy z obcymi, którzy
wiedzieli o mojej sławie.
Podszedłem bliżej do wyjścia z pokoju, nie mogłem znaleźć
Louisa. Cholera, teraz nie wiem co robić.
Nie mogę rozmawiać z Jo…Powinienem po prostu pójść? Nie, to byłoby
niegrzeczne…Poza tym nadal nie dałem Jo prezentu…Zostanę chwilę dłużej.
Poszedłem w kierunku krzesła i usiadłem. Wyciągnąłem telefon
i sprawdziłem czy mam jakieś wiadomości. Nie miałem. Pomyślałem, że lepiej
będzie, jeśli napiszę do Louisa i zapytam gdzie jest:
Gdzie jesteś?
Wszedłem na twittera i zacząłem czytać niektóre tweety.
Znudziłem się i schowałem telefon z powrotem do kieszeni. W tym momencie, jeden
z kelnerów podszedł do mnie – Chciałby pan drinka? – zapytał.
Spostrzegłem, że oferuje wino. Nie zaszkodzi spróbować –
Pewnie – odpowiedziałem i podał mi kieliszek. Podziękowałem mu i odszedł. W
pewnym sensie byłem zaskoczony. Jo mówiła o jej nienawiści do alkoholu,
zastanawiałem się czemu jest serwowany na imprezie. To potwierdzało, że ta
impreza nie była tak naprawdę jej.
Wypiłem swój kieliszek wina i wyciągnąłem znów telefon. Po
raz kolejny żadnych wiadomości. Cholera, to irytujące. Schowałem telefon do
kieszeni i wstałem. Przeszedłem się po pokoju, parę osób wymamrotało
przywitanie do mnie, ale to wszystko. Przeszedłem przez pokój i wkrótce
znalazłem się w pomieszczeniu, co wyglądało jak kuchnia Jo. Usiadłem na
kontuarze, parę osób było po mojej lewej stronie.
Później kolejny kelner przyszedł i zaproponował parze
siedzącej obok mnie drinki. Oboje się zgodzili i patrzyłem jak się pocałowali
zanim wzięli łyk wina. Zazdrość wypełniła mnie, kiedy pomyślałem o tym, że nie
mam dziewczyny.
- Życzy sobie pan czegoś? – zapytał kelner. Przytaknąłem –
Tak – odpowiedziałem i podano mi nowego drinka. Wino było najlepszą rzeczą tej
nocy…
Wyciągnąłem znów telefon, niecierpliwie czekając, aż któryś
z chłopców do mnie napisze, ale znowu nic. Westchnąłem i wróciłem na twittera.
Nie wiedziałem co więcej robić. Miałem nadzieję, że z telefonem wyglądałem
jakbym był zajęty.
Skończyłem drinka i zakończyłem skanowaniem pokoju. Gdzie do
cholery poszedł Louis? Powiedział, że jest przy drzwiach…a co z innymi? Czy w
ogóle przychodzą?
Westchnąłem i wziąłem kolejnego drinka. Usiadłem na kanapie,
która była na szczęście pusta. Brałem łyki drinku podczas gdy obserwowałem
pokój. Co jeśli nigdy nie przyjdą? Będę wkurzony, jeśli nie, traciłem czas,
czekając na nich, a oni się nawet nie pokazali.
Zaproponowano mi kolejnego drinka, wziąłem go. Dlaczego
wszyscy oferują mi dziś drinki? Zacząłem pić i w ciągu paru minut opróżniłem
kieliszek.
Czekaj, ile drinków wypiłem? Ile ich było, 4 albo 5?
Cholera…trochę za dużo. Mam nadzieję, że się nie upiję. Nie chcę być pijany na
jej imprezie. Mogłem powiedzieć, że alkohol zaczynał krążyć w moich żyłach.
Mogłem poczuć, jak mnie wypełnia, mając podobne uczucie w mojej głowie. Nie
myślałem teraz prawidłowo. Zaczynałem myśleć o Jo.
Chciałbym, żeby Jo siedziała obok mnie. Mógłbym dać jej
prezent…zastanawiałem się, czy jej się spodoba. Czy będzie wystarczający dla
niej? Nic nie jest wystarczające, zasługuje na cały świat. Ale jestem tylko
przyjacielem, to byłoby podejrzane, gdybym wręczył jej jakiś ogromny prezent.
Nagle zobaczyłem, że ktoś do mnie podchodzi. Cholera, mój
wzrok staje się zamazany. Pojawił się w zasięgu wzroku i spostrzegłem, że to
Louis – Cześć Ni, nie mogłem Cię znaleźć, przepraszam. Skończyłem na rozmowie z
paroma osobami, co odwróciło moją uwagę od szukania Ciebie.
- W porządku – wymamrotałem. Teraz spostrzeże, że jestem
pijany. Spieprzyłem to. Wkrótce moje myśli zaczną mi umykać i będę bardziej
wyluzowany. Nie chcę być bardziej wyluzowany. Chcę zachowywać się normalnie
przy Jo.
- Niall, jesteś pijany? – zapytał podejrzliwie.
Pokręciłem
głową – Oczywiście, że nie – moje słowa zaczynały się mieszać, ponieważ
mamrotałem.
- Niall, powinieneś wrócić do domu, mogę Cię odwieźć, jeśli
chcesz. Powiem Harry’emu, żeby zabrał Twój samochód, w każdym razie poszedł z
Zaynem – powiedział Louis.
Pokręciłem głową – Nie, zostanę trochę dłużej, chcę
dać coś Jo.
- Um, nie wiem czy to dobry pomysł…- mruknął Louis. Co miał
na myśli, mówiąc, że to nie jest dobry pomysł? Mam zamiar dać Jo prezent, to
wszystko.
- Dlaczego? – zmarszczyłem brwi.
- Możesz zrobić coś głupiego, czego później będziesz żałować
– powiedział mi.
Pokręciłem głową – Nie, nigdy nie zachowuję się głupio przy
Jo – powiedziałem. Zaczynałem znowu o niej myśleć. Myślałem o tym, jak jest
piękna. Zastanawiałem się jak jest ubrana tej nocy. Miałem nadzieję, że nie
wyglądała zbyt fantazyjnie, lubiłem, kiedy wyglądała normalnie…to sprawiało, że
czułem jakbym rozmawiał z Jo, a nie z JO LEVON.
- Daj mi klucze, żebym mógł dać je Harry’emu. Powinieneś już
pójść do domu. Nie chcę, żebyś zrobił coś głupiego, paparazzi otaczają to
miejsce.
- Cholera Louisa, nie mogę się tu chwilę zrelaksować? Nie
chcę jeszcze wychodzić. – wymamrotałem. Louis chwycił moje ramię, próbując
ściągnąć mnie z krzesła - Dawaj Niall – błagał – Powinniśmy wyjść za nim coś
spieprzysz.
- Wow, widzę, że zakładasz, że spieprzę sprawę. Nie jest tak
zawsze, Louis? – byłem wkurzony na niego, był zirytowany przeze mnie, nie mógł
spróbować i udawać, że mnie lubi?
- Co? – zapytał Louis, wyraźnie zagubiony. Westchnąłem i
pokręciłem głową – Nic – odparłem. Rozejrzałem się dookoła po zatłoczonym
pokoju. – Gdzie jest Jo? – zapytałem.
Louis wzruszył ramionami – Nie wiem i nie obchodzi mnie to.
Mogę Cię odwieźć do domu?
Pokręciłem głową – Pozwól mi tylko dać prezent Jo, a potem
wyjdę – powiedziałem mu.
Louis westchnął, w końcu się poddając – Ok, w takim razie
znajdźmy Jo.
Wstałem i prawie potknąłem się o własne nogi, ale Louis
szybko chwycił moje ramię, więc się nie przewróciłem. Wymamrotałem
podziękowanie w odpowiedzi. Louis zerknął na mnie nerwowo – Ni, nie wiem czy to
jest dobry pomysł. Martwię się, że zrobisz coś co popsuję relację między Tobą a
Jo. Wiem, że Wy dwoje jesteście dobrymi przyjaciółmi i jeśli się coś stanie,
będziesz zdruzgotany.
- Louis, będzie ok – próbowałem go uspokoić. To, że byłem
pijany spowodowało, że nie był pewny, ale tak czy inaczej poprowadził mnie
przez pokój.
- Oto jest – Louis mruknął. Wskazał kogoś w pokoju. Nie
mogłem powiedzieć, czy była to Jo, ale musiałem wierzyć mu na słowo.
Podszedłem w kierunku tej osoby, Louis podążał za mną
blisko. Kiedy przybliżyłem się, spostrzegłem, że to Jo – Hej Jo – powiedziałem.
Miałem nadzieję, że nie brzmiało to niewyraźnie. Nie chciałem, żeby wiedziała.
Jo miała na sobie obcisłą sukienkę w kwiaty. Była dopasowana
w talii i biuście. Sukienka zakrywała jej uda. Jej włosy w połowie były
splecione w warkocz, a reszta stanowiła idealne loki. Miała na sobie 3
bransoletki i pierścionek z różą na nim. Jej pełne usta pokryte były
jasnoczerwoną szminką. Na oczach miała tusz i eyeliner.
Jo patrzyła na mnie zdezorientowana przez sekundę, ale
uśmiechnęła się – Hej Niall. Cieszę się, że mogłeś się pojawić – powiedziała grzecznie.
Słowa wydostały się z jej ust perfekcyjnie. Miałem ochotę przycisnąć moje usta
do jej jasnoczerwonych. Chciałem objąć jej ciało ramionami, przyciskając do
mojego ciała i trzymając ją blisko. Chciałem, żeby była moja.
- Mam dla Ciebie prezent – powiedziałem. Niezdarnie wyciągnąłem
małe pudełko z kieszeni. Podałem jej prezent. Jo się uśmiechnęła – Nie musiałeś
tego robić, Niall.
- Chciałem – powiedziałem i głupi uśmieszek pokrył moją
twarz.
- W porządku, jeśli otworzę to teraz? – zapytała. Szybko
przytaknąłem, po czym rozerwała papier i wyciągnęła małe pudełko. Otworzyła je,
eksponując naszyjnik, który jej kupiłem. Twarz Jo się rozjaśniła, a jej
spojrzenie spotkało moje – Jest piękny, Niall! Dziękuję!
Uśmiechnąłem się – Nie ma za co – oboje byliśmy cicho,
spojrzałem na nią ponownie. Jej sukienka wyglądała na niej idealnie. Podobało
mi się to, jak była obcisła, uwydatniając jej anielskie ciało.
- Wyglądasz seksownie – wymsknęło mi się. Louis miał coś
powiedzieć, ale Jo go ubiegła – Um, dzięki? – wyglądała na zagubioną – Ty też –
zaśmiała się dziwacznie.
- Ciężko próbowałem wyglądać ładnie dla Ciebie –
powiedziałem jej. Jo zmarszczyła brwi – Dlaczego miałbyś to zrobić?
- Ponieważ, jestem w – nie dokończyłem swojego zdania,
ponieważ Louis szybko powiedział głośniej ode mnie – Niall, musimy już iść.
Cześć Jo! – szybko powiedział do Jo i chwycił mnie za ramię – Louis, chcę
porozmawiać z Jo! – jęknąłem.
- Niall, przestań pieprzyć, wychodzimy – zaczął wlec mnie w
kierunku wyjścia.
- CZYTASZ = KOMENTUJESZ
- NA GÓRZE ZNAJDUJE SIĘ ZAKŁADKA INFORMOWANI - WYSTARCZY NAPISAĆ W KOMENTARZU POD NOTKĄ SWOJĄ NAZWĘ Z TT :)
+ MOŻNA DODAWAĆ DO OBSERWOWANYCH (PO PRAWEJ)
Tak czysto informacyjnie - Długość czy treść rozdziału nie zależy ode mnie. Ja to tylko tłumaczę, nie jestem autorką tego fanfiction.
Kocham Was xx